wtorek, 11 listopada 2014

Jak zmienilam swoje podejscie

Blog tu blog tam, wszystkie działają na psychikę, jak kocimiętka na koty. Niektórzy są bardziej podatni, inni mniej. Jeżeli interesuje was jakie "przeżycie duchowe" ostatnio przeżyłam zapraszam do czytania ;)

Od czasu powstania mojego bloga tworzyłam w zastraszającym tempie kolekcję lakierową i zdobieniową. Brokaty, naklejki wodne, lakiery, pędzelki, wszystko co wpadło mi w ręce lądowało w mojej kolekcji. Wyrobiłam w sobie nawyk chęci samego posiadania dla rozwijania bloga. Zawsze gdy zaczynałam się interesować czymś, kupowałam tego czegoś na potęgę, a tak naprawdę nie wykorzystałam nawet połowy tego co zakupiłam. (modelina, sutasz itd) 

Niestety z lakierami historia zaczęła się powtarzać. Kiedy dojrzałam na YT amerykański destash, zwany również decluttering, czyli pozbywanie się niepotrzebnych rzeczy z kolekcji, wydawało mi się, że i ja mogę to zrobić. Tym sposobem pozbyłam się zdaje się połowy moich lakierów i nabrałam innego stosunku do kolekcjonowania. Od dzisiaj możecie przejść do posta "wyprzedaż" i znaleźć tam dziesiątki ciekawych (lub mniej ciekawych) lakierów (i ozdób), których albo na sobie nie miałam, albo znienawidziłam ze względu na krycie. Niektóre podobały mi się w butelce, a na paznokciu traciły swoją urodę, inne po prostu jakoś przestały mi się podobać, gdy złapałam je do ręki. Same stwierdzicie, czy są warte uwagi :)

Przeglądając wszystkie moje zdobycze postanowiłam, że tak duża kolekcja nie jest mi potrzebna, lakiery, które mam wystarczą mi do zdobień ze stemplami, ktore wprost uwielbiam, a pogoń za tym, żeby mieć wszystkie nowości z półek (kiedyś gdy usłyszałam o nowej kolekcji wibo, leciałam jak na skrzydłach do rossmana) jest bezsensowna, jeśli tak naprawdę te lakiery chcę mieć tylko by wam je pokazać.

I tyle w teorii. Wczoraj byłam w rossmanie i złapałam od razu 8 buteleczek w pięknej promocji 2 za 1. A potem stanęłam przed tą szafą wibo i tak sobie myślę- po co mi one? Granity, które wiem z góry, skazane są na niepowodzenie, raz założę i wystawię? Leather, czarny i czerwony, przecież też wiem, że chiałabym je tylko do jednego posta, bo czarny piasek już mam... Satyny, które mogę zrobić za pomocą matowego top coata? Tylko po to, żeby pokazać samą buteleczkę? Dlatego ostatecznie wyszłam z rossmana z czterema rzeczami (w tym dwie butelki lakieru, bez których również mogłabym się obyć)



Chciałabym wyzbyć się tej potrzeby do posiadania, którą kreują w nas blogi (w tym oczywiście mój), tego konsumpcjonistycznego podejścia, że wszystko co nowe, muszę wypróbować. Zacząć się bawić tym co mam i być za to wdzięczna. Wiem, że jest to trudne, ale mam nadzieję, że jestem na dobrej drodze.

I z tymi słowami zostawiam was w to piękne święto, jakim jest Dzień Niepodległości. Cieszcie się z tego co macie i spełniajcie swoje marzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz